Aktinidia

Mamy przy domu aktinidie, dwie z nich, potężne, latem wypuszczają cienkie gałęzie, niby macki sięgające nieomal do drutów trakcji elektrycznej. Wdzięczna roślina, ale wymaga odrobinę wiedzy, aby mieć z niej pożytek w postaci owoców. Ja niestety przez kilka lat robiłem wszystko nie tak, więc piszę to, z nadziją, że komuś oszczędzę trochę czasu, czy nawet zawodu.

Po pierwsze na rynku jest kilka odmian, być może pojawią się następne, np. pan dr Piotr Latocha wyhodował kilka odmian i być może pojawią sie one na rynku. U nas rośnie Actinidia arguta odmiana Weiki. Jest to niemiecka odmiana, typowo dwupienna. Mamy też mieszańca Issai, japońska odmiana powstała ze skrzyżowania Actinidia rufaActinidia arguta. Dlaczego o tym piszę? Te odmiany wymagają innej pielęgnacji.

Po pierwsze ciąć

To był mój największy błąd. Nie wiedziałem czy to można ciąć. Problem w tym, że cięta w niewłaściwym czasie łoza aktinidii bardzo mocno płacze. To są litry cieczy! Wyglądało więc, że rośliny nie praktycznie nie da się ciąć bez szkody. W rezultacie moje aktinidie Weiki rozbuchały się bardzo mocno i przestały owocować.

Aktinidia owocuje głównie na młodych przyrostach wyrastających z ubiegłorocznych pędów. Pędy wyrastające ze starych pędów zwykle wcale nie owocują. Oznacza to, że aktinidię musimy ciąć bardzo mocno. Jeżeli chcemy, aby owocowała musimy wymieniać przynajmniej 2/3 pędów. Tylko kiedy? Otóż bardzo ważna jest cięcie zimowe. Powinniśmy z nim zdążyć do połowy lutego, ale ubiegły rok był tak ciepły, że praktycznie tylko w grudniu dało się bezkarnie ciąć roślinę. Potem soki ruszyły. Nie wyszło to zresztą roślinom na dobre bo mróz na przełomie kwietnia i maja zwarzył wszystkie liście.

Pędy aktinidii mają tendencję do owijania się wokół siebie. To bardzo ładnie wygląda i kiedy nam zależy na stworzeniu takiego gąszczu, jako rodzaju żywego ekranu możemy takie sploty i skręty częściowo pozostawiać, ale kiedy zależy nam na owocowaniu musimy dopuścić do środka słońce. Trzeba więc takie poplątane, cienkie pędy usuwać. Poza tym takie cienkie pędy oplatając się wokół grubszych sąsiadów wgryzają się w nie, niekiedy uniemożliwiając rozwój i chociaż aktinidia jest odporna na choroby grzybowe to takie miejsca są potencjalnym miejscem zakażenia.

Odmiana Issai nie rośnie tak mocno, jej cięcie jest podobne, ale prostsze ponieważ nie ma go aż tyle.

Po drugie wilgoć

Aktinidia ma bardzo gęsty, mocno ekspansywny i szeroko rozłożony system korzeniowy. Niestety rozrasta się on płytko a przesuszenia gleby roślina bardzo nie lubi i szybko reaguje zrzuceniem części owoców, zwijaniem liści... Dlatego najlepsze miejsca dla aktinidii są pełne słońca, ale o nieprzesychającej glebie. W naszym ogrodzie słońca jest dużo, ale zapewnienie wilgoci nie jest trywialne. Pomaga oczywiście ściółkowanie gleby, ale braku wody nie zastąpimy samym ściółkowaniem, trzeba rośliny podlewać i dla dużych okazów 100 l wody co dwa-trzy dni dużych upałów i długotrwałej suszy nie jest żadną przesadą.

Nawożenie

Jestem zwolennikiem nawozów naturalnych, samo ściółkowanie także zapewnia część składników. Taczka dojrzałego obornika rozrzucona pod krzewem czyni cuda, podobnie kompost, ale z ich braku możemy i musimy stosować nawozy mineralne. Zalecany jest stosunek NPK 3:1:2. Nawożenie azotem należy zakończyć w czerwcu. Nie potrafię określić dawki potrzebnej dla rośliny, widać to po liściach, ale warto uświadomić sobie, że ponieważ aktinidia potrafi wypuścić 4-5 metrowe przyrosty rocznie to potrzebuje budulca.

Co zrobić z owocami?

U nas nie ma problemów. Po prostu je zjadamy. Niestety wbrew danym literaturowym cechą tych owoców jest w naszym ogrodzie ich niemal jednoczesne dojrzewanie. Ale można ich zjeść dużo.

Dąbrowa Szlachecka, 18 stycznia 2008 r.
Strona główna Mój ogród Badania Dieta Uprawa