GTD - Getting Things Done

GTD, dlaczego nie zawsze wychodzi

Po czterech latach doświadczeń z metodą Allena mogę stwierdzić, że nie zawsze było to pasmo sukcesów. Ale ponieważ prowadzę zapiski to mogę ocenić, gdzie popełniłem błędy. Ostatnio też kupiłem inna pozycję Dawida Allena Przygotowani na wszystko (ISBN 978-83-283-4033-6) i tutaj część opisów dokładnie potwierdza to, do czego doszedłem analizując swoje wpadki. Jednak sam wstęp autora do tej książki trochę mnie zaskoczył. Otóż Allen napisał, że musiał zweryfikować swoje pierwotne założenie, że produktywność jest proporcjonalna do stopnia zrelaksowania.

Jakoś ten ciąg rozumowania, nie układał mi się w całość. Ale potem znalazłem fragment, który jednak dobrze oddaje to, co wg mnie jest istotne. Otóż Allen powołał się na japońskie powiedzenie, znane adeptom sztuk walki.

Duch jak woda (Mizu-no-kokoro)

Jednak relaks w takim ujęciu, to coś zgoła odmiennego od relaksu w potocznym znaczeniu tego słowa. Umysł jak powierzchnia spokojnej wody w jeziorze to równowaga, zapewniająca szybką i odpowiednią reakcję, ani za mocną, ani za słabą. Ale to wymaga wielu ćwiczeń, bowiem adept musi być pewny skuteczności swoich reakcji, aby reagować odpowiednio do siły bodźca.

Innymi słowy osiągnięcie takiego stanu nie polega w tym przypadku na ćwiczeniu sposobów rozluźniania mięśni, tylko na poprawianiu metod zarządzania własnymi projektami. Bo tylko to da nam pewność skuteczności naszych reakcji.

I tu widać powiązanie psychiki ze stroną metodologiczną systemu. Otóż nie da się wmówić sobie skuteczności naszych metod, jeżeli rzeczywistość skrzeczy. One muszą być skuteczne.

A to oznacza, że musimy opracować dla siebie metody zamykania otwartych pętli, co do których nasza świadomość i podświadomość mają pełne zaufanie, zarówno co do trwałości oraz kompletności, jak i co do sposobów odświeżania tych problemów.

To, na ile jest to nasza, oryginalna metoda, a na ile korzystamy z gotowych wzorców nie wydaje się być istotne, bowiem i tak sami siebie musimy o tym przekonać. Tylko wtedy umysł oczyści się z danego zadania, bowiem będzie przekonany, że ta sprawa ani nie przepadnie, ani nie trzeba pamiętać o jej przypominaniu, bowiem procedura jest pewna i kompletna.

Tylko jaką metodę wybrać dla siebie? Szczerze pisząc, nie jest łatwo, jeżeli pracuje się w różnych trybach pracy. Otóż ja mam dwa takie podstawowe tryby:

To są zupełnie różne tryby pracy, bowiem planista potrzebuje luzu i natchnienia: ładny papier, dobre pióro, ciekawy atrament, rozmowa twórcza... Natomiast serwisant po prostu chce zamknąć kilka ticketów, bo tak jest rozliczany z pracy, albo sam ze sobą tak się rozlicza.

Wydaje mi się, że te dwa tryby pracy mają powiązane ze sobą pewne funkcjonalności, wiele z nich występuje tylko w jednym trybie. Nie wydaje mi się, aby to była szczególna cecha mojej osobowości, wręcz przeciwnie. Ale ma to pewne konsekwencje. Otóż świadomość tych trybów funkcjonowania, jest bardzo istotna w zarządzaniu zasobami ludzkimi w IT. Mieszanie tych trybów w obowiązkach służbowych na ogół się nie sprawdza. Chyba, że uda się wydzielić okresy czasu pozwalające na przełączenie się w dany tryb.

Brak umiejętności w ocenie trybu pracy można zauważyć u niektórych project managerów, którym wydaje się, że jeżeli wezmą dziewięć kobiet to da się w miesiąc urodzić dziecko. Widać to przecież wyraźnie w arkuszu kalkulacyjnym, czy na wykresie Gantta.

Dąbrowa Szlachecka, 30 grudnia 2018
Strona główna