Kalendarz a przyroda

jjb

2023/01/08

Categories: żywność Tags: jarząb zmiany pogodowe uprawa

Table of Contents

Kalendarz a przyroda

Na naszych oczach zmienia się klimat, oczywiście dyskusje na temat naszego wpływu na te zmiany bywają bardzo emocjonalne, ale zmiany widzimy naokoło. Nie wszystkie są spektakularne, niektóre są subtelne, ale to nie znaczy, że nieistotne. Prosty taki przykład, czy komar tygrysi, którego dostrzegłem w tunelu foliowym w naszym ogrodzie to zmiana duża, czy mała. Komar, jak na komara dosyć duży i w paski, ale ogólnie to mały. Ale dosyć sarkazmu.

Otóż w wielu poradnikach dotyczących np. przetwarzania różnego rodaju ziół, jagód, etc można przeczytać, że należy to zrobić w takim, a takim terminie. Tu pada jakowaś data, która ma się nijak do tego co oberwujemy obecnie. Czekanie na pierwszy przymrozek, aby zebrać owoce bzu czarnego nie ma sensu. Podobnie z jarzębiną, osciałem, dziką różą czy tarniną.

Problem ten jest dostrzegany np. przez pszczelarzy, to, kiedy należy poszerzać gniazdo, dodawać ramki z węzą zależy od warunków pogodowych w danym sezonie. Nie ma sensu mówić o terminach kalendarzowych jako takich, ale jest sens odwołać się do zachowania roślin, które też są zależne od pogdy. I zalecenie, aby w okresie kwitnienia agrestu pomyśleć o poszerzeniu gniazda ma większy sens praktyczny.

Takie powiązanie dynamiki świata roślin i owadów jest oczywiste, ale nie jest to łatwy związek. Otóż fala ciepła może mocno przyspieszyć rozwój roślin, natomiast w przypadku owadów fala ciepła może pewne działania zapoczątkować, zmienić punkt startowy, ale sam cykl rozwojowy nie ulegnie przyspieszeniu. Jeżeli zrobi się ciepło to matka zacznie składać więcej jaj, ale tak czy owak robotnica wygryzie się z komórki po 21. dniach. Pszczoły miode utrzymują stałą temperaturę wokół czerwiu, jest im łatwiej ją utrzymać, kiedy jest cieplej na zewnątrz i rodzina jest duża. Mogą wtedy wychowywać więcej czerwiu jednocześnie i po tych trzech tygodniach zacznie się wygryzać więcej pszczół, ale to nadal trzy tygodnie. Młoda pszczoła dorasta do roli zbieraczki mniej więcej po trzech tygodniach. Innymi słowy fala młodych zbieraczek pojawi się w ulu po sześciu tygodniach od rozpoczęcia intensywnego czerwienia.

Widać tutaj, jak istotna jest informacja, kiedy to czerwienie zacząć. Zbyt wcześnie jest niebezpiecznie, fala mrozu może spowodować zaziębienie czerwiu, duże osłabienie rodziny, a nawet jej śmierć. Zbyt późne to spóźnienie się na pewne pożytki. Może pszczołom to tak bardzo nie zaszkodzi, ale cierpi interes pszczelarza. Tak czy owak ta niestabilność pogody powoduje duże zamieszanie w całym środowisku. Pszczelarze stymulują rozwój rodzin pszczelich różnym metodami, np. podkarmiając odrobinę, podając wodę, etc, co może pomóc przygotować rodzinę na wczesny pożytek, np. rzepak, ale to specyfika hodowli, większość przyrody musi sobie radzić sama bez korzystania z oficjalnych długoterminowych prognoz pogody.

Problem z upałami

Widzę, że ostatnio praktycznie nie są wykorzystywane owoce jarzębiny. Kiedyś były zjadane przez ptaki i z taką myślą zresztą sadziłem te jarzębiny. Ale teraz zalegają one na drzewie, potem opadają… Nie są zjadane też rajskie jabłuszka.

Cóż, zauważyłem, że jeżeli latem pojawi się fala upałów po 35 stopni i więcej to owoce jarzębiny stają się potem przykro gorzkie. Nie nadają się na nalewki, na nic praktycznie, więc prawdopodobnie dlatego nie są jedzone przez ptaki. Być może przemrożenie spowodowałoby utratę tej gorzkości, ale musiałoby nastapić w odpowiedniej fazie rozwoju. Przy upałach następuje rozsynchronizowanie terminów, a być może zmienia się też metabolizm owoców. Tak, czy owak nie ma na nie chętnych. Po pewnym czasie opadną na ziemię. Ale wspomniane rajskie jabłuszka nie opadną. Zostaną na drzewie. Na rok, może dwa… brzydkie brunatne, nikomu niepotrzebne kulki. Tworzą się z nich mumie, jest ich ogrom, wygląda to szpetnie i być może nasila to inwazję grzybów. Ptaki nie są nimi od pewnego czasu zainteresowane. Tego roku przez pewien czas było sporo śniegu, ale żadnego zainteresowania jabłuszkami nie dostrzegłem. Czyżby ptaki miały coś lepszego w okolicy do jedzenia? A może, co jest bardziej prawdopodobne, pogoda spowodowała, że tak po części “ugotowały” się na drzewie, a potem zjadły je grzyby. W nadchodzącym sezonie te mumie będą rozsiewać zarodniki grzybów…

Testuję teraz, czy odmiany jarzębiny pochodzącej z Moraw nie są bardziej odporne na te upały i owoce pozostają smaczne. Druga odmiana to jarząb szwedzki, mam nadzieję, że ponieważ jest to mieszaniec z jarząbem brekinią to też lepiej zniesie upały. Na razie mieliśmy pierwsze owoce na obu tych jarząbach. Zdecydowanie smaczniejsze.

To tylko konkretne przypadki, ale problem rozjechania się kalendarza nominalnego z obserwowanym jest coraz bardziej widoczny. Teraz np. kwitnienie lip zwykle przypada w czerwcu, a żniwa rzadko sięgają sierpnia. Więc lipiec i sierpień rozmijają się ze swoim znaczeniem. Tylko istotą problemu jest tak naprawdę to, że nie wszystkie mechanizmy dostosowania się do zmian pogody są optymalne, a w konsekwencji np. wiele roślin gorzej sobie radzi w takich warunkach. To może zdecydowanie wpływać na produkcję żywności i chyba czas już się zastanowić, czy te rośliny, które uprawiamy masowo są w tym układzie pogodowym najbardziej optymalne. Bo jeśli potrzebne są jakoweś zmiany to trzeba zacząć od budowania świadomości potrzeby tych zmian, pokazania korzyści i wprowadzania pewnych zwyczajów żywieniowych. A to wymaga czasu.

>> Home