Nie chodzimy na grandę

jjb

2022/01/23

Categories: ogród edukacja Tags: uprawa odmiany szczepienie roślin

Table of Contents

Nie chodzimy już na grandę

I właściwie mi tego brakuje. Chociaż pewne wyjaśnienie się należy, nie tylko młodszym czytelnikom., bowiem w różnych regionach różnie mówiono: na szaber, na pachtę czy też po prostu na jabłka, na czereśnie…

U sąsiada smaczniejsze

To znamy wszyscy, nasz ukochany pies, który w domu już nic nie chciał jeść u kolegi przynosił nam wstyd, bowiem wyglądało to, jakby od wielu dni nic nie jadł. Ale to nie dotyczy tylko zwierząt domowych. Po drodze ze szkoły byle jabłko było bardzo dobre, pod warunkiem, że nie trzeba było daleko od tej drogi odchodzić.

Oczywiście to chodzenie na grandę, jako, że powszechne, było też elementem kulturowym. Co mam na myśli? Otóż w gruncie rzeczy była tam gdzieś zakodowana taka chęć dzielenia się z innymi. Duże drzewa owocowe rodziły mnóstwo owoców, które bardzo często się po prostu marnowały. No chyba, że dzieciarnia przyszła na grandę… Więc kalkulowany, aby coś było na grandę i coś dla nas.

Mam w ogrodzie dwie stare papierówki — jedna leżąca na boku, ale wsparta cały czas owocuje. Druga, potężna, stara jabłoń, atakowana już przez huby, także owocuje. Razem dają mnóstwo owoców. Ale nie ma dzieciarni, która przychodzi na grandę. Posadzone przez nas czereśnie, teraz już potężne drzewa, także nie są obiektem chodzenia na grandę. Ale z czereśniami jest tutaj, pod Krakowem inny problem — stada szpaków. Czegoś takiego nigdy nie widziałem w wiosce, gdzie się wychowałem i gdzie w przydomowych sadach było mnóstwo budek dla szpaków. Tutaj na czereśnię wlatuje stado liczące sporo ponad tysiąc szpaków, które dziobią czereśnie jak popadnie, dojrzała–niedojrzała–następna, na koniec na to wszystko narobią… Praktycznie jest pozamiatane, albo dosłownie osr… Tutaj szpak i nornik jest głównym szkodnikiem w ogrodzie.1

Tym bardziej szkoda, że dzieciarnia nie przychodzi na grandę. Ale może są to nie tylko kwestie kulturowe: nie wypada, złodziejstwo, etc. Może idzie o wysiłek, który jest tutaj niezbędny. Trzeba się powspinać po drzewie, a to jest dla wielu dzieciaków wyzwanie ponad ich siły.

Wiele odmian na podkładce

Skoro już nie możemy liczyć na to, że ktoś nam pomoże zebrać te owoce, to zastanówmy się nad pewnego rodzaju optymalizacją. Wycinanie owocujących drzew owocowych, o ile to nie jest konieczne, uważam za barbarzyństwo, które w dodatku przynosi pecha — i słusznie. Poza tym późne odmiany jabłek, czy grusz, które zalegują często do wiosny stanowią pokarm dla ptaków, saren, niekiedy dzików. Gdyby ta nasza jabłoń, czy grusza, a nawet śliwa lub czereśnia owocowała w różnym czasie po trosze, to mniej owoców by się marnowało.

Innymi słowy namawiam do szczepienia po kilka odmian na jednym drzewku. Mamy w ten sposób możliwość uratowania jakowejś mniej atrakcyjnej, ale cennej odmiany, na tej samej powierzchni możemy mieć więcej różnych owoców i mniej z nich będzie się marnować.

Teraz, w styczniu, czy lutym można jeszcze pobrać zrazy — patrzmy, aby to były młode, ubiegłoroczne przyrosty — zawinąć w wilgotny papier i w lodówce przechować je do kwietnia. A potem szczepić. W sieci można znaleźć sporo przykładów, niektóre bardzo oryginalne. Dla znających co nieco język rosyjski polecam kanał użytkownika Земляк. Bardzo dobre opisy można znaleźć w kanale Zielonego Pogotowa. Oczywiście i tak wszystko zweryfikuje przyroda…


  1. Jest to spowodowane brakiem naturalnych wrogów dla szpaków. W momencie pojawienia się krogulca, który raz czy drugi zapolował na nie, okazało się, że stado to kilka sztuk. ↩︎

>> Home