Jakość czy bylejakość

2003/10/25

Categories: organizacja Tags: jakość cena jakości

Table of Contents

Jakość czy bylejakość

Dokąd pamięcią sięgnę słyszałem o jakości. Na ogół w kontekście niskiej jakości. A to, że jakość butów jest fatalna, a to, że ubrania są byle jakie… Oczywiście pamiętam też front walki o wyższą jakość. Przechodził on wszędzie, przez urzędy, sklepy, fabryki… Na ogół skutkował li tylko pojawieniem się tablic z napisem “o wyższą jakość…”

Niezależnie jednak od całej groteskowości sytuacji wydawało mi się, że wysoka jakość jest czymś poszukiwanym, pewnym ideałem, do którego wszyscy powinni dążyć. Oczywiście miała wiele imion, ale jako byt idealny była tworzona. Zapewne były różnorakie szkoły stwarzania tej wysokiej jakości, ale ja, jako człowiek z boku nie miałem dostępu do źródła wiedzy — być może tajemnej sądząc po skutkach.

Niestety świat werbalny miesza się ze światem rzeczywistym tak więc skoro jakość jest stwarzana nikt nie chciał za nią płacić. Dzięki temu mogła spokojnie tkwić jako idea na ciągle aktualnych plakatach. Jednak to doskonałe życie jakości zostało zamącone. Przestała być ideałem, stała się parametrem, który zaczęto mierzyć i jak to przy pomiarach bywa, naciągać na wszelkie strony. Ani się obejrzałem, a obudziłem się w świecie jakości niskiej, średniej, wysokiej i za wysokiej, jakości na miarę i jakości nieopłacalnej.

Nie jestem świadom momentu, kiedy ten przełom nastąpił, ale w pewnym momencie zacząłem być nieufny wobec jakości jako takiej. A nuż jest za duża i nie stać mnie na nią? Co prawda przez te wszystkie przekręty i przewałki na najwyższych szczeblach nabrałem nieco dystansu do ceny czegokolwiek, jako miernika jakości, ale z drugiej strony nie do tego stopnia, aby się spodziewać, że co tańsze to lepsze.

Jakość za duża?

Z niepokojem uświadomiłem sobie, że można pracować za dobrze (do tej pory wiedziałem tylko, że można pracować za dużo), a za dobrze to zawsze za drogo i może nie być zapotrzebowania na moje usługi. Biedny rynek posiada olbrzymie zapotrzebowanie na usługi niskiej jakości. Szybko, na miarę potencjalnego klienta i do przodu. Jest dużo ochotników do pracy, jest w czym przebierać więc trzeba to wykorzystać…

Jest w tym pewna pułapka — niektórzy menedżerowie założyli bowiem, że jeśli do zamiatania zatrudni się kogoś z wyższym wykształceniem to jakość ich pracy zbije z nóg. Innymi słowy zechcieli wykorzystać sytuację na rynku, aby za niższą niż przystoi cenę uzyskać wyższą jakość. Okazało się, że jest w rynku pewien porządek — jakość dostosowała się do ceny. Oczywiście można na to patrzeć z tej strony, że praca była poniżej kwalifikacji i aspiracji zatrudnionych i jako nie dająca satysfakcji wykonywana była na odwal… ale ja podświadomie czuję, że to jest zasada, która zawsze znajdzie sobie konkretne uzasadnienie.

Jakość jest, moim zdaniem, tak powiązana subtelnymi nićmi z ceną, iż należy za wszelką cenę unikać myślenia, że za wysoką jakość można mało zapłacić. I w tym przejawia się jej idealny charakter. Nie jesteśmy w stanie zapanować nad wszystkimi możliwościami w jakie przygwożdżony ceną kontrahent, współpracownik… zrobi nas w bambuko, w dodatku bez żadnego obciążenia moralnego. Jak na dłoni widać to w efektach przetargów.

Pora na wnioski — cóż, wypada być ostrożnym w swojej zachłanności na wysoką jakość. Może nas na nią po prostu nie stać, albo jej wręcz nie potrzebujemy, czy nie chcemy za nią zapłacić. Czyż nie uczciwiej będzie jasno to sobie postawić miast wbijać gwoździe zegarkiem?

>> Home