Pierwszy mróz w ogrodzie

Czy to właściwe pisać o ogrodzie w aspekcie kulinarnym? Ale tak się właśnie złożyło, że dosyć wcześnie nadeszła noc, która zmroziła ogród. W dużej mierze ogród opustoszał przez ten kilkustopniowy przymrozek. Padły ścięte mrozem dalie, jeszcze dzień wcześniej tętniące życiem, zamarły aksamitki... Trochę żal, ale tak jest co roku. Naturalna kolej rzeczy, choć takie nagłe odejście ferii barw nie nastraja optymistycznie.

Ale do rzeczy... otóż tknięte mrozem zwinęły się także różne warzywa. Miechunki, pomidory, dyniowate w różnych postaciach. W jaki sposób uratować trochę takiego dobra zalegającego w warzywniku? Jak zamknąć i przechować dla siebie odrobinę słońca?

Chutney

Moje pierwsze zetknięcie z chutneyem? To nie było tak dawno temu. Ludwik Przybylski, informatyk pracujący na Biotechnologii podarował mi onegdaj słoik czegoś takiego, co mi mocno zasmakowało, ale nie miałem pojęcia, jak to się robi. Spróbowałem niedawno, ale to co wyjmowałem ze słoika nie było zachwycające, więc entuzjazm przeszedł mi szybko. Poza tym jakoś skojarzyło mi się to z Anglią, co dla mnie nie jest reklamą kuchni. Jakoś tak przychodzi mi na myśl "Asterix w Brytanii", czyli potrawka w sosie miętowym i piwo tak podgrzane, aby było akurat.

Traf chciał, że musiałem w pośpiechu przyrządzić obiad. Padło na filety z kurczaka, bo to łatwe i szybkie, ale trochę nijakie. Zastanawiałem się, jak je przyprawić i mój wzrok padł na to, co zrobiłem może dwa tygodnie wcześniej. Raz kozie śmierć ... a tu niespodzianka. Chapeau bas. A tempo przygotowania zawrotne.

Z tego to właśnie powodu postanowiłem uratować co nieco różnych warzyw dla kuchni. Bo chutnej można zrobić z różnych warzyw, owoców, a przede wszystkim można eksperymentować. Podstawą moich stały się więc zielone pomidory, owoce miechunki pomidorowej, cukinie, patisony, jabłka, brzoskwinie... zresztą zielone pomidory były dla mnie także zaskoczeniem kulinarnym, bo do tej pory funkcjonowały w świadomości tylko, jako niedojrzała forma pomidora, której jedynym sensownym przeznaczeniem jest dorośniecie.

Nie zamierzam, ani nie zamierzałem pisać, jak robić taki czy owy chutney. Chcę go tylko gorąco zareklamować. W nadchodzące zimowe dni możemy w ten sposób wnieść do kuchni odrobinę słońca z własnego ogrodu. Wiemy jak uprawialiśmy te warzywa czy owoce więc zapewne warto je wykorzystać. Czas w ten sposób wykorzystany może nam się zwrócić. To co możemy kupić w sklepach jest niestety coraz trwalsze i coraz mniej nadaje się do jedzenia.

Dąbrowa Szlachecka, 5 października 2013 r.
Strona główna Skażenie owoców i warzyw Chutney w wikipedii