Po co nam GMO?

Wokół genetycznych manipulacji w roślinach toczą się zawzięte dyskusje, po części merytoryczne, ale znacznie częściej zaparte. Zwolenncy GMO twierdzą, że takowe modyfikacje powstają też spontanicznie, ogrodnicy, nasiennicy etc. pracowali nad nowymi odmianami od wielu pokoleń i teraz dostali do ręki nowe narzędzia. Innymi słowy jest to coś naturalnego i nie ma się co obawiać konsekwencji. Przeciwnicy zwracają uwagę, na brak badań co do możliwych zmian w ekosystemie oraz brak świadomości co do trwałości tych zmian.

Ja co do GMO jestem sceptykiem. Trzeba mieć świadomość, że postępu wiedzy, technologii nie da sie zatrzymać, warto tylko zadbać, aby służył on dobrej sprawie. Poza tym kwestia GMO decyduje się na innej płaszczyźnie, aniżeli "merytorycznej".

GMO a kwestia głodu

Podnoszona jest wielokrotnie kwestia możliwego wzrostu wydajności produkcji żywności dzięki wprowadzeniu roślin modyfikowanych genetycznie. W tym obszarze mam dwa spostrzeżenia: Najważniejszym czynnikiem określającym możliwośći plonowania jest gleba, a obszary głodu nie pokrywają się z obszarami gdzie występuje największe parcie na wprowadzenie GMO.

Wbrew pozorom są to bardzo ważne spostrzeżenia. Rośliny, nawet te najbardziej zmodyfikowane, nie tworzą masy roślinnej z niczego. Czerpią pokarm z gleby. Jeżeli będą czerpać bardziej niż inne po prostu szybciej zasoby glebowe zostaną wyczerpane. Zmęczona gleba przestaje być urodzajna. W takim przypadku jedynym sposobem jest płodozmian, ale czy przy manipulacji genetycznej nie zostanie zakłócony porządek płodozmianu. Innymi słowy czy np. bobowate z genami krzyżowych, czy bakterii nie wyeliminują z dopuszczalnych upraw następczych zbyt dużej puli roślin uprawnych. W takim przypadku zmęczenie gleby może się okazać poważnym problemem i skutecznie zniwelować zysk na wydajności. Niestety, do ocenienia takich problemów potrzeba czasu. Minimum kilkanaście lat. Przecież rozkład modyfikowanych roślin trwa jakiś czas i może powodować dłuższe zmiany w równowadze gleby.

W obszarach gdzie panuje głód, zwykle nie jest on spowodowany źle dobranymi odmianami. Cytując za wikipedią: Szacuje się, że na świecie głoduje około miliarda ludzi. Głód ten szczególnie dotyka kraje Trzeciego Świata, wynika m.in. z niestabilności politycznej oraz bardzo niskiej kultury rolnej połączonej z przeludnieniem. Obecnie w Afryce umiera z głodu około 40 000 osób dziennie. Czy GMO może tam coś wnieść, trudno generalizować, ale biorąc pod uwagę znane mi obszary w Afryce, brakuje tam przede wszystkim wody. Zresztą parcia na GMO whttp://polska-wolna-od-gmo.org/biblioteka-artykuy-w-jzyku-polskim/ekologiczne-i-ekonomiczne-rda-obaw-przed-szybkim-wprowadzeniem-upraw-gmoAfryce nie ma na z innego powodu: Na pytanie: Jak zatem w praktyce ma wyglądać pomocy dla krajów rozwijających się Afryki, czy Azji, których nie stać na opłaty licencyjne? Robert Gabarkiewicz, rzecznik prasowy Monsanto Polska odpowiada: Większość krajów afrykańskich nie ma prawa dotyczącego organizmów modyfikowanych genetycznie. Monsanto nie zaoferuje w żadnych kraju na świecie technologii rolnikowi jeżeli nie będzie uregulowań prawnych. Taka jest polityka Monsanto.

Oczywiście można na to patrzeć, przez pryzmat uczciwych reguł handlowych, znakowania, etc, ale moim zdaniem ważniejsza jest sprawa ochrony znaków towarowych i patentów. Ale o tym dalej...

GMO a ochrona roślin

Wiele razy słyszałem, że dzięki GMO będzioe można stosować mniej chemii, a tu czytam, że np. odmiany rzepaku transgenicznego odpornego na Roundup spowodowały wyginięcie 2/3 populacji motyli i połowy pszczół, obniżył się udział roślinnych dwuliściennych w uprawach następczych. (Bohan et al. Proceedings of the Royal Society B-Biological Sciences 272:463-474)

Wydaje mi się, że rozwój GMO nie pójdzie w kierunku szukania roślin opornych na poszczególne bakterie, wirusy, czy szkodniki, ale w kierunku wprowadzania roślin uprawnych odpornych na duże dawki herbicydów. Wtedy bardzo łatwo będzie utrzymać w ryzach chwasty, plantacje GMO będą przez pewien czas od nich czyste. Nie wiem, czy to nie zbyt duża cena za niszczenie gleby, w której nic poza roślinami GMO nie będzie rosło. Przez pewien czas, bo wkrótce spokrewnione rośliny też nabiorą odporności, a co do szkodników, czy drobnoustrojów... one też się uczą, modyfikacje muszą być złożone, a tym samym kosztowne. O ile modyfikacje mające na celu zwalczenie szczególnie dokuczliwego szkodnika, a tym samym zmniejszenie uzycia środków ochrony roślin, mają wymiar "zdrowotny", o tyle zwiększanie odporności na herbicydy prowadzą do skażenia gleby. Wydaje mi się, że tego rodzaju manipulacji powinno sie ustawowo zabronić.

Czy rośliny się uczą?

Wydaje mi się, że ta kwestia jest pomijana. Rośliny uczą się, reagują, posiadają pamięć. Inaczej rzecz ujmując reagują na bodźce środowiska w sposób inteligentny (Indrani Bose et al 2003 Phys. Scr. T106 9-12 doi: 10.1238/Physica.Topical.106a00009. Np. potrafią wycofać substancje pokarmowe z pewnych obszarów, potrafią zmieniać skład krążących soków, etc. Takie zachowania są warunkowane przez wiele genów. Czy w takim razie takie manipulacje nie są bardzo prymitywną ingerencją - zmuszają roślinę do produkowania np. pewnej substancji, ale bez "świadomości" kiedy zacząć tę produkcję i kiedy zakończyć. W rezultacie roślina produkuje tę substancję nieustannie, co jest dużym wydatkiem energetycznym, a poza tym może stanowić pewne zagrożenie. Przypomina mi to taką sytuację: potrzebujemy psa, który ma pilnować terenu. Możemy oczywiście wyuczyć psa odpowiednich czynności, ale możemy mu też coś wszczepić, żeby biegał nieustannie. No i psiak bedzie zapylał po zamkniętym terenie dopóki się nie zatrze, ale po co? Tego nie będzie wiedział.

GMO a public domain

Wg mnie GMO jest próbą wyjścia poza obszar dobra wspólnego. Kukurydza, proso, jabłko, banan etc to wszystko są obiekty należące do zbioru dobra wspólnego. Nie można nikomu ograniczyć praw korzystania z tych dóbr. Ale gdyby wyjść poza ten obszar możnaby się odwołać do ochrony prawnej. Nakład finansowy potrzebny do zarejestrowania odmiany GMO na rynku jest bardzo wysoki, rzędu 100 mln dolarów, niewiele firm będzie na to stać. Gdyby ujednolicić system patentowy w Unii Europejskiej to możnaby bardzo prosto zagarnąć potężny rynek, który byłby prawnie kontrolowany. Jest o co walczyć.

Innymi słowy: bardziej obawiam się manipulacji prawnych niż genetycznych. To możliwości prawne powodują, że duże korporacje zaczynają sterować świadomością widząc olbrzymi rynek. Ale odbywa się to kosztem ograniczenia naszej wolności. Nikogo nie obchodzi, że ktoś ze względów pryncypialnych (np. religijnych) nie chce mieć nic wspólnego z GMO. To nie jest argument. Jedyne argumenty są ekonomiczne. W tej argumentacji ważne są uregulowania prawne i podatkowe. Nasze poglądy merytoryczne nie mają znaczenia.

Izby fachowców a nasza wolność

Boję sie różnego rodzaju Izb... w Polsce Rada Naczelnej Izby Lekarskiej, w oficjalnym oświadczeniu NR 7/08/V z dnia 4 kwietnia 2008, negatywnie oceniła zjawisko stosowania homeopatii oraz pokrewnych metod przez niektórych lekarzy i lekarzy dentystów, a także organizowanie szkoleń w tym zakresie dla personelu medycznego. (...) Rada uważa, że działania takie stoją w sprzeczności z art. 57 Kodeksu Etyki Lekarskiej i wezwała swoich członków do przeciwstawiania się ww. tendencjom oraz do propagowania medycyny opartej na przesłankach racjonalnych. Przytoczę tu ten artykuł:
1. Lekarzowi nie wolno posługiwać się metodami uznanymi przez naukę za szkodliwe, bezwartościowe lub nie zweryfikowanymi naukowo. Nie wolno mu także współdziałać z osobami zajmującymi się leczeniem, a nie posiadającymi do tego uprawnień.
2. Wybierając formę diagnostyki lub terapii lekarz ma obowiązek kierować się przede wszystkim kryterium skuteczności i bezpieczeństwa chorego oraz nie narażać go na nieuzasadnione koszty.
3. Lekarz nie powinien dokonywać wyboru i rekomendacji ośrodka leczniczego oraz metody diagnostyki ze względu na własne korzyści.

Pomijając znaczącą wg mnie różnicę nacisku na obszary interesu stowarzyszenia (nie wolno) oraz interesu pacjenta (nie powinien), chciałbym zwrócić uwagę, że gdyby Stowarzyszenie Informatyków Polskich wydało oświadczenie, w którym stwierdziłoby, że korzystanie z produktów innych firm niż Microsoft jest moralnie naganne, a w swoim Statucie miało zakaż współpracy z konkurencją to chciałbym żeby to ciało doradcze, doradzało tylko wójtowi w Skiroławkach. Nie obrażając funkcji wójta... Poza tym co to znaczy homeopatii i pokrewnych nienaukowych metod. Jest nagonka na fitoterapię, hydroterapię, uzdrowiska... są nienaukowe? Nie, trudno je kontrolować.

Uważam, że w obecnej sytuacji trzeba bardzo dokładnie patrzeć na ręce wszelkim stowarzyszeniom, które chcą w naszym imieniu podejmować decyzje, ograniczając nam możliwość wyboru. Są to grupy interesu podatne na manipulacje prawne. Warto patrzeć i wiązać fakty. Internet jest świetnym źródłem informacji, ale bardzo zaszumionym. Nie mam nic przeciwko lekarzom, dobry lekarz jest i będzie dobrym lekarzem, a przy obecnej jakości kształcenia młodych kadr medycznych jest praktycznie pozbawiony konkurencji. Idzie o próbę wmawiania obywatelom, że jakaś organizacja ma legitymacje do podejmowania decyzji w ich imieniu. Autorytetu nie może mieć z definicji. Po prostu autorytet to relacja pomiędzy osobami. A legitymacji moralnej... cóż, to nie są dobre czasy dla lekarzy by to rozstrząsać.

Co to ma wspólnego z GMO? Otóż obawiam się powołania jakiegoś ciała ds., które zaopiniuje pozytywnie GMO, bez zabezpieczenia praw i wolności tych, którzy nie chcą tej żywności. I praktycznie idzie mi tylko o to, czy firmy, które będą zarabiać na GMO zapłacą mi z urzędu odszkodowanie, jeżeli w moim ogrodzie, bez mojej wiedzy pojawią się rośliny z genami sztucznie wprowadzonymi przez te firmy. Innymi słowy widzę coś takiego, oddaję do badań i czekam na odszkodowanie. Proszę popatrzeć, że dla rolników prowadzących uprawy ekologiczne to nieodwracalna strata. Tracą status gospodarstwa ekologicznego i firmy, które gwarantowały bezpieczeństwo przy użyciu 10-cio metrowych pasów separacyjnych winny zapłacić odszkodowanie.

Spiskowa teoria dziejów

Otóż nie jestem jej zwolennikiem. Ale nie znaczy to, że nie należy pilnować swoich interesów. Otóż od pewnego czasu, jako pszczelarz zainteresowany jestem firmą Bayer i procesami, jakie wytoczyli pszczelarze tej firmie rolnicy i pszczelarze. Idzie o to, że niektóre środki ochrony roślin powodują, że pyłek roślin uprawnych jest trujacy dla pszczół, a co gorsze stan ten utrzymuje się przez kilka lat w uprawach następczych. Tymczasem nie wiemy, ile takich badań zostało zaniechanych, albo danych nieopublikowano. Mayer S. (2006) w Journal of Medical Ethics wykazał, że aż 2/3 publikacji biologów molekularnych ukrywała fakt, iż prace ich były opatentowane lub wykonywane na zlecenia koncernów biotechnologicznych! Dlaczego, skoro to takie dobre dla ludzkości?

Gdyby np. Monsanto wprowadziło gen odporności na herbicyd, który ma być dopiero wprowadzony przez firmę Bayer, tak przypadkowo. Ładne współdziałanie czy zmowa? Jak to wygląda prawnie, no cóż prawo kształtujemy. Zacząłem szukać w sieci i znalazłem . W czerwcu 2007 r. portugalski sąd konstytucyjny orzekł, że centroprawicowa partia PSD złamała ustawowe limity przyjmując 233 tys. euro od firmy budowlanej "Somague" w 2002 r., wkrótce po tym jak Barroso został premierem Portugalii. Jak widać w odnośniku firma ta jest związana z Bayer-em. Dalej szukając znalazłem ciekawą stronę.

31 grudnia 2008 r.

Tu tak na marginesie dopisek po dziesięciu latach.